Caroline jest młodą i ambitną kobietą. Właśnie rozpoczęła pracę jako grafik do gier komputerowych, czym spełnia się zawodowo. Od zawsze miała duszę artysty, czym bardzo przypominała swoją ciocię Nicole.
Rodzice Caroline byli z niej dumni, ponieważ jako pierwsza w rodzinie skończyła studia z wyróżnieniem oraz dostała pracę w wielkim mieście. Rodzina starała się wspierać jedynaczkę, jednak ciężko było odłożyć im jakiekolwiek pieniądze.
Utrzymywali się z prostej pracy na roli, mieli kilka zwierząt na gospodarstwie, które były dla ich użytku. Mieli swoje mleko od krów, jajka i mięso z kur. Dlatego wieść o ich córce, która będzie mogła żyć dostatnio w mieście i nie martwić się, czy starczy jej pieniędzy do końca miesiąca, sprawiła, że rodziców rozpierała duma i radość.
Podczas rozmowy z przełożonym, Caroline dowiedziała się, że nie będzie musiała się przeprowadzać. Jak się okazało, jej praca może być całkowicie zdalna. Jej rodzice nie byli do końca przekonani, czy to dobry pomysł, ale przystali na propozycję córki, by spróbowała takiej formy pracy przez pół roku, jeśli to nie zda egzaminu, to wróci do biura.
Po kilku tygodniach pracy Caroline doświadczyła żałoby – jej ukochana ciocia Nicole zmarła. Była panną, więc cały dobytek przeszedł na jej siostrę, czyli mamę Caroline. Na pogrzebie nie było dużo ludzi, kilka osób z najbliższej rodziny i paru sąsiadów. Caroline cały pogrzeb rozpaczała, jej melancholijna natura wzięła górę i przypominała sobie, jak jako mała dziewczynka siedziała na kocu, rozłożonym na podwórku Nicole i słuchała szalonych i strasznych opowieści swojej cioci.
Po kilku dniach od pogrzebu Caroline siedziała w swoim pokoju, w domu jej rodziców. Postanowiła, że wróci w rodzinne strony, ponieważ nie koliduje to z jej pracą. Wzięła 5 dni wolnego w pracy, aby móc się spokojnie przeprowadzić oraz móc poukładać myśli, po stracie cioci. Zajmowała się właśnie układaniem rzeczy w szafie, kiedy do jej pokoju weszła mama.
- Dostałam właśnie papiery od prawnika, oficjalnie gospodarstwo Nicole należy do nas. – powiedziała mama.
Była ubrana w czarny podkoszulek i czarną, rozkloszowaną spódnicę. Również ciężko przeżyła śmierć swojej siostry, widać to było po opuchniętych od płaczu oczach.
- Cieszę się, że wszystko udało ci się załatwić tak szybko. Nie wiem, czy tacie chciałoby się tyle jeździć po urzędach. – próbowała zażartować Caroline.
- To prawda. – mama delikatnie się uśmiechnęła. – Wiesz, tak sobie pomyślałam, że skoro i tak gospodarstwo po Nicole stoi puste, a ty jesteś już właściwie dorosłą kobietą, to mogłabyś tam zamieszkać. Byłabyś na swoim. – delikatnie zasugerowała.
Caroline była zmieszana. Ta sama myśl przeszła jej przez głowę po pogrzebie, ale nie była pewna czy chciałaby mieszkać sama w wielkim domu. Zdawała sobie też sprawę z długów jej rodziców, a sprzedaż gospodarstwa pozwoliłaby na ich spłatę oraz odłożenie trochę pieniędzy na czarną godzinę. Caroline uśmiechnęła się do mamy i powiedziała, że sobie to przemyśli. To zbyt poważna decyzja, a dziewczyna wciąż ma mętlik w głowie po śmierci cioci.
Podczas kolacji tata próbował rozśmieszyć mamę i Caroline, chciał im pomóc, ale nie wiedział jak. Był dobrym i prostym człowiekiem, był też bardzo religijny, więc jego pogląd na śmierć kogoś ukochanego była pozytywna. Powtarzał, że Nicole nie musi już cierpieć tutaj na ziemi, tylko może już odpocząć i nie przejmować się ziemskimi problemami. Caroline również starała się tak myśleć, ale tęsknota za ciocią wygrywała. Pragnęła móc ją jeszcze raz odwiedzić, pośmiać się i poplotkować. Lubiła również dostawać od Nicole przetwory, a jej ulubionym był dżem z truskawek, które ciocia hodowała w szklarni.
Temat przeprowadzki do domu po cioci co jakiś czas wracał, ale Caroline zbywała to, mówiąc, że musi się skupić na pracy. Powtarzała też, że nie przeszkadzałoby jej, gdyby rodzice sprzedali gospodarstwo i spłacili swoje długi, ale rodzice mieli inny pomysł. Chcieli, by Caroline coś miała, coś na własność. Wiedzieli, że choćby robili, co mogli, to nie byłoby ich stać na kupno domu lub mieszkania dla ich jedynej córki. Co prawda marzyli o spłacie długów, ale ważniejsza dla nich była Caroline.
Któregoś wieczoru tata poprosił Caroline, żeby zeszła na dół porozmawiać z rodzicami. Caroline wciąż była bardzo emocjonalna i idąc, przypomniało jej się dzieciństwo, gdy rodzice wołali ją do siebie, gdy coś popsuła albo gdy była niegrzeczna. Wyszła ze swojego pokoju na korytarz, dom był malutki, więc na piętrze był tylko pokój Caroline, łazienka i mała sypialnia jej rodziców. Schody były starodawne, drewniane i każdy stopień skrzypiał, gdy się na niego wchodziło. Na parterze był salon, kuchnia i wiatrołap. Również małe, ale jej mama zaaranżowała wystrój w taki sposób, że dom nie wydawał się mały, tylko przytulny i rodzinny.
Dziewczyna usiadła w salonie na kanapie. Okryła się kocem, ponieważ wieczory wciąż były chłodne, a jej tata usiadł obok na fotelu. Caroline słyszała, jak jej mama szykuje przekąski w kuchni.
- Caroline. Powiem wprost. Jesteś już dorosła, chcemy z mamą coś dla ciebie po sobie zostawić.
Nie możesz żyć z nami w jednym domu, musisz iść na swoje. Prędzej czy później poznasz jakiegoś mężczyznę, będziesz chciała z nim zamieszkać i gdzie to zrobisz? U nas w domu nie zmieści się czworo dorosłych osób. – ojciec dziewczyny siedział pochylony, opierał łokcie o kolana i mówiąc, patrzył Caroline prosto w oczy.
Dziewczyna była smutna, kochała swoich rodziców i czuła z nimi ogromną więź. Chciała z nimi zostać, szczególnie w tych trudnych dla niej chwilach.
- Tato, powiedz szczerze. Czy przeszkadza wam to, że z wami mieszkam? – zapytała nieśmiało.
Caroline bała się, że może jej rodzice przyzwyczaili się do bycia tylko we dwoje w domu. Bała się też odpowiedzi, jaką za chwilę usłyszy.
- Skąd ci takie głupie pomysły do głowy przychodzą, dziecko? – krzyknął tata. -Wiesz, że bardzo cię z mamą kochamy, ale masz już 25 lat. Chcemy z mamą zobaczyć, jak się usamodzielniasz. – mężczyzna wyprostował się i oparł o fotel, a ręce położył na oparciach.
Caroline widziała, jak jej tata rozważa ten dylemat w głowie. Patrzyła na jego zmarszczki wokół oczu, siwe, krótkie włosy i coraz chudsze ciało. Miała łzy w oczach na myśl, że jej kochani rodzice się starzeją.
- Mówisz, że nie zmieścimy się w tym domu, jak kogoś poznam, ale ja na razie nie planuję szukania męża. – powiedziała cicho Caroline.
Siedziała z nogami podkurczonymi pod brodę. Było jej zimno, a koc wcale nie pomagał się ogrzać.
- Znajdziesz, szybciej niż myślisz, masz wygląd po swojej mamie. Wyglądasz jak lalka. – zaśmiał się tata.
- Jak lalka. – pomyślała Caroline. – Ciocia często mi to powtarzała.
Kiedy mama weszła do kuchni z tacą przekąsek, zdecydowali, że odpuszczą na razie ten temat i obejrzą jakiś film. Tata zasugerował komedię, żeby jego dziewczyny mogły się pośmiać, ale padło na film detektywistyczny. Caroline i jej mama lubiły słuchać programów o zbrodniach, podczas gdy tata nie mógł znieść opisów zbrodni.
Następnego dnia Caroline obudziła się z myślą, że lepiej słuchać rodziców. Skoro tak uważają, że będzie dla wszystkich najlepiej, to im zaufa. W końcu wychowali ją, pomogli jej skończyć studia i myślą o jej dobru, a nie własnych problemach z długami. Podczas śniadania ogłosiła swoją decyzję, a rodzice cieszyli się, że ich córka idzie na swoje. Siedzieli przy małym, okrągłym, drewnianym stole. Mama rozłożyła na nim zielony obrus, który sama uszyła ze starych zasłon. Kilka kroków od stołu był aneks kuchenny, również zielony. Mama Caroline bardzo starała się, by jej dom był pełen żywych kolorów. Rodzina ustaliła, że w nadchodzący weekend dziewczyna się przeprowadzi.
- Będziesz musiała mi pomóc sprzątać rzeczy po cioci mamo, sama nie dam rady. Nie wiem co zostawić, a co będę mogła wyrzucić. – powiedziała Caroline, jedząc kanapkę z pomidorem i szynką.
- Wyrzucić?! Ani mi się śni, wszystko się przyda. Jak czegoś nie będziesz chciała, to schowamy to na strychu. – mama była oburzona.
Wychowywała się w biedzie, stąd jej mania zostawiania każdej rzeczy. Na strychu w domu rodzinnym Caroline wciąż stoi wózek, w którym Caroline leżała jak była niemowlęciem.
Jej tata wybuchł śmiechem, ponieważ bawiło go, jak jego żona stara się zachować każdą rzecz, podczas gdy jego córka stara się zachować względny porządek. Od małego Caroline kłóciła się z mamą na temat przydatności niektórych przedmiotów.
Reszta tygodnia przebiegła spokojnie, Caroline skupiła się na pracy, jej rodzice na obowiązkach w polu i na gospodarstwie. W piątkowy wieczór dziewczyna się spakowała, a walizki pomógł jej znieść jej tata. Chcieli, żeby były ułożone w salonie, żeby w sobotę rano móc wstać i od razu zanieść je do samochodu. Gospodarstwo cioci było 7 domów dalej, znajdowało się ono na końcu ulicy. Za domem Nicole były już tylko pola uprawne, a jeszcze za nimi był las. Można było tutaj poczuć spokojną, wiejską atmosferę.
Dom cioci również był mały, podobny do domu rodzinnego Caroline, jedyną różnicą było to, że u Nicole była również piwnica. Dom był wyłożony ozdobnymi kamieniami, co bardzo się podobało Caroline. Grunt na jej rodzinnym domu był pomalowany na biało, a Caroline, tak jak jej mama i ciocia, lubiła żywe kolory. A kamyki, którymi był obłożony dom cioci, mieniły się wszystkimi kolorami. Gospodarstwo u cioci było sporych rozmiarów, jednak nie było tam zwierząt, Nicole skupiała się na uprawie warzyw i owoców, które później sprzedawała na targu.
Po przyjeździe pod nowy dom Caroline dziewczyna z rodzicami rozpoczęła sprzątanie. Wszystkie ubrania cioci zostały schowane do szafy na strychu, jej prywatne rzeczy jak dokumenty, czy bibeloty również trafiły na strych, tylko do kufrów. Tata dziewczyny postanowił sprawdzić, czy wszystko w domu działa tak jak powinno, więc sprawdził rury, elektrykę i inne rzeczy, o których Caroline nie miała pojęcia.
Sprzątanie i sprawdzanie stanu domu zajęło rodzinie cały dzień. Na wieczór usiedli przemęczeni w salonie nowego domu Caroline i postanowili odpocząć. Wciąż mieli wiele pracy, ponieważ okazało się, że syfon w kuchni jest zapchany i trzeba go rozkręcić i udrożnić rury, a Caroline musi rozpakować swoje walizki.
- Jutro też jest dzień, dzisiaj dajmy sobie już spokój. – powiedział ojciec dziewczyny. - Jestem za. – odparła Caroline i zamknęła oczy, była tak zmęczona, że prawie usnęła, siedząc na kanapie.
Rodzice postanowili zostać z dziewczyną na noc w nowym miejscu i dokończyć pracę w niedzielę. Córka przygotowała im miejsce na kanapie, żeby mogli wygodnie spać, a sama położyła się w łóżku w sypialni. Było jej dziwnie, leżąc w łóżku, w którym niegdyś spała jej kochana ciocia, ale pomyślała, że wiele młodych ludzi dziedziczy spadki po rodzinie i nie ona jedna śpi w łóżku po zmarłym krewnym. To jej pomogło spokojnie zasnąć.
Na następny dzień, rodzina zjadła szybkie śniadanie i wzięła się do pracy. Mama z Caroline układały wszystkie rzeczy w półkach i szafach, a tata zajął się naprawą syfonu. Co prawda dziewczyny wiedziały, że specjalnie się ociąga, żeby nie musieć z nimi układać rzeczy, ale nie przeszkadzało im to. Wolały zrobić to po swojemu, a tata by im psuł plany na aranżacje wnętrza.
Po południu wszystko było zrobione. Łącznie z czyszczeniem łazienki oraz wycieraniem kurzy i myciem podłóg. Dom lśnił czystością, a Caroline była bardzo zadowolona z decyzji, jaką podjęli jej rodzice.
- To mój dom, mój własny dom! – cieszyła się dziewczyna. Pożegnała rodziców i została sama w domu.
Ma dobrze płatną pracę, która jej sprawia przyjemność, może ją wykonywać z domu, ma swój własny dom i gospodarstwo. Będąc jeszcze na studiach, bała się, że zamieszka w bloku w mieście. Tęskniła wtedy bardzo za wsią, za jej klimatem i atmosferą. Odtrącał ją zgiełk miasta, fakt, że nie ma swojego podwórka, na którym mogłaby boso biegać i czuć się wolna.
Poszła do kuchni zrobić sobie herbaty i kanapek z serem. Była głodna i zmęczona po przeprowadzce. Spojrzała przez okno i uznała, że następnego dnia, po pracy zajmie się ogrodem. Była wczesna wiosna, więc będzie mogła zasadzić kwiaty i warzywa. Drzewa i krzewy owocowe już były na ogrodzie, co więcej były one sporych rozmiarów.
- Będę musiała się nauczyć jak robić przetwory. Nic się nie może zmarnować. – myślała Caroline. Była zdeterminowana, by prowadzić gospodarstwo tak dobrze, jak jej rodzice i ciocia. - Może kupię kilka kur? One nie są aż tak wymagającymi zwierzętami, powinnam sobie z nimi poradzić. – zastanawiała się dziewczyna podczas posiłku.
Po zjedzeniu kanapek i wypiciu herbaty wyszła na ogród. Słońce już prawie zaszło, ale nie przeszkadzało to dziewczynie w planowaniu sadzenia kwiatów. Układała plan w głowie, gdzie posadzi róże, gdzie dalie i gdzie resztę kwiatów. Spędziła w ogrodzie 30 minut i poszła do domu, gdy już całkowicie się ściemniło.
Leżąc w łóżku dalej, rozmyślała o aranżacji wnętrza domu i ogrodu. Już prawie zasypiała, gdy zapaliło się światło w pokoju. Caroline usiadła w łóżku i pomyślała, że jutro będzie musiała poprosić tatę o sprawdzenie elektryki w pokoju. Nie chciało jej się wstawać, żeby zgasić lampę, więc pomyślała, że rzuci we włącznik pluszowym misiem, który leżał obok łóżka. Udało jej się, w ten sposób zgasić światło, więc zadowolona ułożyła się z powrotem spać.
W nocy miała dziwny sen, śniła, że jej ciocia płacze o to, że nikt nie zaopiekował się jej lalką.
- Ty byłaś moją lalką, czemu tego nie zrobiłaś? To było twoje zadanie! – krzyczała Nicole.
Caroline obudziła się zlana potem. Była przestraszona, ponieważ w jej rodzinie panuje przesąd, że gdy śni się zmarły, to znaczy, że czegoś potrzebuje. Martwiła się o to, co jej ciocia może chcieć. Sprawdziła godzinę na telefonie i zobaczyła, że nie ma jeszcze piątej rano. Czuła, że jest niewyspana, ale za bardzo bała się zasypiać. Włączyła telewizor, który jest w sypialni i oglądała jakieś stare programy, które lecą o tak wczesnej porze. Gdy słońce zaczęło wstawać, zadzwoniła do swojej mamy, żeby opowiedzieć jej o śnie.
- Hm... może twoja ciocia potrzebuje modlitwy? – powiedziała mama.
Ona również była przestraszona tak dziwnym snem córki.
Caroline przez cały dzień o nim myślała. Zastanawiała się, o jaką lalkę chodziło. Próbowała przypomnieć sobie czy czasem jako dziecko ciocia jej nie pokazywała jakichś zabytkowych rzeczy, które posiadała.
- Może przez przypadek, podczas sprzątania wyniosłam na strych jakieś cenne rzeczy cioci i teraz jest na mnie zła? – zamartwiała się dziewczyna.
Wieczorem zmówiła za ciocię kilka modlitw i położyła się spać. Modlitwa uspokoiła dziewczynę na tyle, że spokojnie zasnęła. Jednak w nocy obudził ją dziwny dźwięk. Ni to płacz, ni skowyt zwierzęcia. Przerażona wzięła telefon do ręki i zadzwoniła do swojego taty, błagając go, by przyjechał zobaczyć, co się dzieje w jej domu.
Jej tata zjawił się pod drzwiami w kilka minut, jednak do tego czasu dźwięk ustał.
- Może ci się przewidziało, twoja mama mówiła mi, że miałaś dziwaczny sen. – tata próbował uspokoić swoją córkę.
Dziewczyna widziała w oczach swojego taty, że mimo słów, jakie do niej powiedział, sam jest przestraszony. Był na tyle zaniepokojony o swoją córkę, że nawet nie zmienił ubrań, przyjechał do niej w piżamie.
- Wiem, co słyszałam. Nic mi się nie przyśniło, to właśnie ten dźwięk mnie obudził. – tłumaczyła przestraszona Caroline.
- Dobrze, już dobrze. Zostanę z tobą na noc, co ty na to? – ojciec położył córce rękę na ramieniu.
- Dziękuję. – Caroline się ucieszyła, bała się być sama.
Reszta nocy przebiegła spokojnie. Rano Caroline zrobiła swojemu tacie śniadanie i kawę. Zaczęła szykować swoje stanowisko pracy, przyniosła sobie dzbanek z herbatą, który położyła na biurku, odpaliła już komputer i usłyszała nad sobą dziwne skrobanie.
- Jeszcze myszy mi brakuje w tym domu! – krzyknęła rozwścieczona.
Była zła przez brak snu i brak spokoju. Zdenerwowana poszła zobaczyć na strychu, czy są tam rozstawione pułapki na myszy, czy też będzie musiała je kupić. Wchodząc po schodach, bluzgała w myślach na tę sytuację. Otworzyła drzwi od strychu i skrobanie dało się słyszeć jeszcze głośniej, ale kiedy przeszła przez próg, ustało. Dziewczyna zaczęła się rozglądać po podłodze za myszami, ale było za ciemno, więc zapaliła światło.
"ZAOPIEKUJ SIĘ LALKĄ"
Oczom Caroline ukazał się ogromny napis, wyskrobany w ścianie. Była w tak wielkim szoku, że zapomniała oddychać, więc po chwili, gdy się opamiętała, wzięła głęboki wdech i zakaszlała. Nie wiedziała, co to znaczy, nie wiedziała też co robić. Spanikowana chciała zadzwonić po policję, po tatę i po wszystkie możliwe służby, żeby jej pomogli.
Przez chwilę bała się, że ktoś się włamał do jej domu, ale widząc słowo „lalka”, domyśliła się, że to nikt ze świata żywych. Nie wiedząc co robić, padła na kolana i zaczęła się modlić. Modliła się, prosząc o to, by jej ciocia opuściła dom. Gdy skończyła, uciekła ze strychu. Biegła do pokoju, w którym zostawiła telefon, by zadzwonić, do swojej mamy.
- Caroline, jeśli żartujesz, to będziesz miała kłopoty. – powiedziała surowo jej mama, po wysłuchaniu historii. -Jeśli próbujesz wyciąć nam jakiś kawał, to już ci mówię, że nie jest śmieszny!
- Mamo, błagam. Mówię zupełnie poważnie. Boję się, proszę, przyjedźcie do mnie! – Caroline płakała.
Czuła się bezsilna, chciała wrócić do rodziców.
Niedługo po zajściu przyjechali jej rodzice, od razu skierowali się w stronę strychu, a Caroline usiadła przy biurku, musiała pracować. Tata Caroline poszedł sam na strych, mama za bardzo się bała. Czekała na swojego męża przed drzwiami, jednak gdy wrócił, był blady i przestraszony.
- Ma rację, faktycznie jest wyryty napis. – powiedział do żony.
- I co z tym zrobimy? – powiedziała mama Caroline, trzymając ręce złączone na piersi.
Oboje bardzo się bali, jednak nie duchów, czy innych zjaw. Bali się o córkę.